środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 1. Wspomnienia - przebudzenie

Hm... Wiem że na pewno jedną osobę zainteresowal prolog, bo dodała mnie do obserwowanych za co bardzo dziękuję :* A reszcie, którzy czytali, nie wiem, ale mam nadzieję że tak.. W każdym bądź razie zapraszam do czytania i mam nadzieję że chociaż niewielkiej iości osób się spodoba... Oczywiście proszę o komentarze, bo inaczej nie będę wiedziała czy jest w ogóle sens bym dodawala kolejne rozdzialy.. 
Tak więc miłego czytania! :)
  Czułam się jakbym przespała całe życie. Miałam dziwne wrażenie że coś jest nie tak. Otworzyłam oczy i stwierdziłam że zaszły tu drobne zmiany. Tak mi się przynajmniej wydaje.
  Prubując wstać z łóżka odczułam dziwny ból szyi. To chyba z przemęczenia...Czy ja położyłam się spać w dżinsach? Dziwne. Zwykle tego nie robie. Zwykle to mało powiedziane. Ja tego NIGDY nie robie. Coś tu jest nie tak. Ja nigdy bym nie zostawiła płaszcza na stoliku. To nie w moim stylu.
Sięgnęłam pamięcią wstecz, ale pamiętam tylko że wczoraj byłam na spacerze... I pobiegłam do lasu bo ktoś mnie gonił...Nie, to był sen. Strasznie dziwny sen...Ugryzł mnie wampir. W szyje...ała...W SZYJE!!!
- Nie, to nie może być prawda.
  Zerknęłam w lustro i zobaczyłam małą blizne przypominającą odcisk szczęki, niedaleko lewego ucha. Wczoraj jej tam jeszcze nie było, ale wampiry są tylko postaciami fikcyjnymi. Chyba. Co ja w ogóle robie? Moja bujna wyobraźnia...To że nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru, i że mam dziwną blizne na szyi o niczym nie świadczy...Po prostu naczytałam się za dużo książek... Zakręciło mi się w głowie. Opadłam na poduszki czując nasilający się ból głowy. Zerknęłam na zegar. Jest wpółdo czwartej rano. Mam nadzieje że jeszcze zasnę...
  Odpłynęłam w nicość. Śnił mi się ten sam koszmar. Tyle że tym razem zdałam sobie sprawe że mój wybawca to nie wampir. I nie był jeden, tylko trzech. Co prawda zdołałam zobaczyć w całości tylko jednego, ale za nim stały jeszcze dwie osoby. I tym razem czułam okropny ból.
  Gdy po raz drugi dzisiaj się obudziłam, była już szósta. Postanowiłam że wezmę prysznic. W drodze do łazienki uświadomiłam sobie że nie boli mnie tylko szyja, ale także ramiona i nogi. Wkrótce po tym zobaczyłam siwe plamy na nogach i ślady czegoś ostrego na ramionach. Przestraszyłam się. Możliwe że siniaki miałam po basenie, czy po wf-ie. Ale skąd wzięły się te dziwne ślady na ramionach? Przeżyłam szok widząc że moja podkoszulka jest pokryta krwią. Plecy także były pokaleczone. Ale dlaczego? To było kluczowe pytanie. Uświadomiłam sobie że dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Mój umysł pracował teraz znacznie szybciej i tak jakby...wydajniej. Słyszałam też na dalsze odległości. Słyszałam każdy ruch przechodnia na ulicy, jaskółki na niebie czy ruchy wskazówek zegara na parterze. Z początku te głosy odczuwałam jak grzmoty tuż nade mną, więc strasznie bolała mnie głowa. Ale po kilku godzinach głosy stały się wyraźne i mogłam je odróżniać. Ale to nie wszystko. Czułam w sobie ogromną energie, a gdy schodziłam po schodach na dół, stwierdziłam że zrobiłam to bezszelestnie, a ostatni stopień zawsze strasznie zgrzytał. Dla pewności stanęłam na nim jeszcze dwa razy. Ale nadal nic nie usłyszałam. Zaczęłam się zastanawiać co się ze mną dzieje. Może zwariowałam?
  Wiem że muszę iść do szkoły, ale wiem też że nie będe w stanie się niczego nauczyć, myśląc o tej dziwnej sytuacji. Wszystko jest jakieś inne, a szczególnie ja sama. Wydaje mi się jakbym dopiero co się urodziła, jakbym była kimś zupełnie innym. W liceum nauka idzie mi łatwo. Gdy zadecydowałam że pójdę na bio-chem, myślałam że będzie znacznie trudniej. Ale przyłożyłam się, systematycznie się uczę i przede wszystkim - staram się uważać na lekcjach. Dzisiaj mam rozszerzoną biologię, w-f, matme, dwie godziny j. polskiego i j. angielski. Może dzisiaj lekcje nie będą się tak dłużyły.
  Tak się zamyśliłam że kompletnie zapomniałam po co w ogóle zeszłam na dół. Weszłam w korytarz i otworzyłam pierwsze drzwi na prawo. Znalazłam się w pomieszczeniu nazywanym przez nas "domową apteczką", gdyż jest ona zaopatrzona we wszelkie lekarstwa, bandaże, kosmetyki itp. Wcześniej był tam magazyn starych pudeł, ale gdy moja starsza siostra Sasza zachorowałą na jakąś żadką chorobę, trzeba było kupywać wiele przeróżnych witamin i antybiotyków.
  Wzięłam wode utlenioną, bandarze i inne rzeczy potrzebne do opatrzenia moich tajemniczych ran...
  W drodze do szkoły znowu intensywnie myślałam o  moim dziwnym snie i zastanawiałam się czy to ma jakiś związek z wczorajszym dniem którego w ogóle nie pamiętam. Zapytałabym Saszę co wczoraj robiłam, ale wyszłabym na totalną idjotkę. Mogłaby zacząć coś podejrzewać. Wolę nie ryzykować.
  Nawet nie zorientowałam się że obok mnie idzie Melisa, dopóki nie szturchnęła mnie w żebra.
- Co jest?
- Nic.
- Przecież widze że coś Cię dręczy.
- Eeee... - starałam się szybko coś wymyślić, ale nic nie przychosziło mi do głowy. - Zerwałam z Darkiem.
- To było dwa tygodnie temu.
- Wiem, ale mam wyrzuty sumienia.
- Zwariowałaś? Przecież to kompletny idjota. Uważam że bardzo dobrze zrobiłaś.
- Może i masz racje.
- No pewnie że mam. Uczyłaś się czegoś? Ja nawet nie otworzyłam książek.
- Ja też nie. Tak mnie głowa bolała, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- Też tak kiedyś miałam. Pamiętam jak przyszłam... - Melisa zaczęła opowiadać swoje przeżycia związane z bólem głowy. Nawet na nią nie patrzyłam, ale mogłam się domyślić jaki miała wyraz twarzy. Pewnie teraz spoglądała na mnie zza mocno wymalowanych rzęs. Dopiero teraz zauważyłam że ma na sobie taką samą bluze, tyle że ja mam czarną, a ona różową. Jasnobrązowe włosy spięła w wysokiego koka, a na twarzy (zresztą jak zwykle), miała dużo pudru. W niektórych miejscach był nierozmazany.
  Zza ściany lasu wyłonił się budynek szkoły. Właśnie dojechał szkolny bus, z którego wysiadłą grópka uczniów.
  Melisa przestała mówic, po czym w tłumie uczniów dostrzegła Jacka Karskiego - piegowatego blondyna, w którym kochała się od podstawówki. Jednak ze względu na to, że nigdy nie był zbytnio atrakcyjny postanowiła że nie będzie się z nim pokazywać. Dopiero w liceum zaczął osiągać sukcesy towarzyskie, więc Melisa ma dylemat: umówić się z nim, czy też nie. Według mnie wcale nie jest taki przystojny, ani nawet fajny...
  Jacek tez nas dostrzegł i machając nam na powitanie, szedł w naszą stronę. Ponieważ za nim nie przepadam, postanowiłam się zmyć. Musze tylko wymyślić jakąś wymówke, aby nie urazić Melisy.
- Słuchaj, musze jeszcze skoczyć do biblioteki. Spotkamy się na biologi.
- Ok, tylko trzymaj za mnie kciuki.
  Pokazałam jej że trzymie, ale gdy tylko odwróciła zwrok, z rezygnacją weszłam do budynku.
  Idąc szkolnym korytarzem, stwierdziłam że nie mam po co iść do biblioteki, więc skręciłam w stronę toalety dla dziewczyn. Z ulgą stwierdziłam że jest pusta. Odkręciłam wodę w umywalce i obmyłam twarz zimną wodą. Przypomniałam sobie o dziwnych ranach spoczywających na moim ciele i wróciły wszystkie lęki. Znowu intensywnie rozważałam z kąd mogły się wziąść, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcje. Wytarłam twarz o papierowy ręcznik i ruszyłam do klasy. Na widok Jacka i Melisy zrobiło mi się niedobrze. Będe musiała się przyzwyczaić do ich widoku. W końcu Melisa to moja przyjaciółka. A jeśli ona i Jacek mają być parą, to wszędzie będą chodzić razem.
  Pani Lublińska, nauczycielka biologi otworzyła klasę i chcąc czy nie musiałam wejść. Zajęłam miejsce z tyłu klasy, czym Melisa była szczerze zdziwiona i otworzyłam książkę, coć Lublińska nie podała jeszcze strony. Zaczęłam wyglądać przez okno. Siedziałam tak, zupełnie nieruchoma przez pół lekcji. Nauczycielka coś tłumaczyła, lecz w ogóle jej nie słuchałam. W końcu gdy się obruciłam, by zapisać notatkę w zeszycie, spostrzegłam że przygląda mi się Tori Logan - ciemnowłosa latynoska, najbardziej znienawidzona przeze mnie osoba w klasie. Zjawia się w szkole ubrana jak na imprezę, czasem zrywa się ze szkoły, a puźniej nikt nie robi jej problemów. A dobrze wiem że nigdy nie przynosi usprawiedliwienia. Zresztą tak samo robi jej chłopak - Alex Jordan.
  Kątem oka zauwarzyłam że on też się na mnie gapi
  Wpatrywałam się w nich przez chwile, a oni we mnie. Alex lekko się uśmiechnął i przeczesał dłonią swoje kasztanowe włosy, które zawsze są postawione na żelu. Natomiast Tori nawet nie mrugnęła. Dopiero po krótkiej chwili zmieniła pozycję na wygodniejsza i odwróciła wzrok. Alex poszedł w jej ślady, jednak dalej się uśmiechał.
  Nagle poczułam silny ból głowy. Równie dobrze mogłaby mnie uderzyć błyskawica. Poczułam się tak jak rano, tyle że odgłosy były jakby przytłumione. Ktoś się śmiał. Rozejrzałam się po klasie, ale wszyscy byli zwróceni w strone tablicy. Nikt się nawet nie uśmiechał. Zapytałam nauczycielkę o pozwolenie wyjścia do toalety i zdziwiona odzyskałam odpowiedź: tak, proszę bardzo. A zwykle nikogo nie wypuszczała z lekcji. No, z wyjątkiem Tori Logan i Alexa Jordana. Ale do tego wszyscy się już przyzwyczili...
  Weszłam do pomieszczenia na końcu korytarza. Właśnie tam znajdowała się toaleta dla dziewcząt. Odkręciłam wodę w umywalce i tak jak wcześniej zaczęłam przemywać twarz zimną wodą. Właśnie wycierałam twarz do papierowego ręcznika, kiedy zerkając w lustro zobaczyłam że ktoś za mną stoi. Powoli się odwróciłam i z ulgą stwierdziłam że to tylko Tori Logan.
- Wiem co Ci jest - odezwała się.
- Super. Nie musisz za mną chodzić.
- Wiem co Ci jest - powtórzyła. Wyglądała przy tym tak, że miełatwo było ją ignorować. - Pomożemy Ci.
- Odczep się - popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
- Saro, pomożemy Ci, czy tego chcesz czy nie - odparła i wyszła na korytarz.
  Stałam tak jeszcze przez dobrą minutę. Nie mam pojęcia o co jej chodzi, ale wiem że to nie jest normalne. W końcu wróciłam na lekcje.
  Przez reszte dnia Tori wpatrywała się we mnie tak natarczywie, że nie mogłam się na niczym skupić. Natomiast na przeewach wszędzie za mną chodziłą - oczywiście razem z Alexem. Gdybym tylko wiedziała o co im chodzi...
  Postanowiłam że po lekcjach ich o to zapytam. Tyle że nie przyszli na ostatnią lekcję. No cóż, przynajmniej nie musiałam znosić ich natarczywych spojrzeń...
**********
  Wróciwszy do domu, stwierdziłam że nikogo jeszcze nie ma. Odsłuchałam wiadomości na sekretarce. Mama wróci puźnym wieczorem, a ojciec dwie godziny temu wyjechał w podróż służbową do Anglii. Jeden z jego klientów miał wypadek samochodowy. Ojciec jest jego zaufanym lekarzem i nie pozwolił nikomu go tknąć.
  Zrobiwszy sobie sałatkę warzywną poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku a pogrążyłam się w czytaniu "Pana Ciemności"...
  Usłyszałam jak ktoś otwiera okno w salonie i zerwałam się z łóżka. CZym prędzej zeszłam cihco na dół i wyjęłam nóż  z szuflady w kuchni. Zrobiłam to tak szybko, że sama się zdziwiłam.
  Ktoś zamknął okno i zaczął skradać się po salonie. Wyczułam że są to dwie osoby - kobieta i mężczyzna. Zdziwiona swoim odkryciem otworzyłam drzwi do salonu...

niedziela, 3 czerwca 2012

Prolog: Pełnia bólu

Stoję pośrodku lasu. Ktoś mi się przygląda, czuje to. Co jakiś czas wstrząsają mną zimne dreszcze, a z każdym podmuchem wiatru wzrasta we mnie strach i panika...Wpatruje się w gęstą warstwę drzew. Ze strachem w oczach patrze jak coś porusza się z prędkościom wiatru. A może to wiatr? Boje się. Boje się coraz bardziej. Zza drzew wyłoniło się coś wysokiego. Porusza się tak szybko, że nie zdążyłam nawet się mu przyjrzeć. Dopiero gdy zbliżył się bliżej i podchodził do mnie już w ludzkim tempie - jeśli tą istotę w ogóle można nazwać człowiekiem. Porażająco śniada cera, rudawe włosy... Obnażone kły...Tak, kły. To nie były zęby tylko kły. Ostre, śnieżnobiałe kły. Czerwone oczy podkreślały urodę mojego napastnika. Nie wiem jak mogę w takiej chwili myśleć o jego urodzie. Powinnam raczej zachować trzeźwość umysłu i myśleć jak wyjść z tego żywa...Wpatrywałam się w te straszne, czerwone oczy i zobaczyłam w nich swoje własne. Moje zielone oczy wypełnione były strachem.
  Czerwonooki zbliżył się do mnie i ustawił w pozie drapieżnika. Wiedziałam że nie mam szans, ale mimo to zaczęłam uciekać. Biegłam...Zaledwie po sekundzie mnie dopadł. Rzucił się na mnie i poczułam żelazny uścisk na moich ramionach. Lodowaty uścisk miażdżący moje kości. Ze strachu zapomniałam jak się oddycha. Dławiłam się płaczem próbując złapać oddech. Lodowaty potwór widząc że chce mu się wyrwać, pchnął mnie z taką siłą, że leżałam teraz kilkanaście metrów dalej. Poczułam silny ból w tyle czaszki, ale szybko zastąpił go nowy. Silniejszy. To mój napastnik rzucił się w moją stronę i ostrymi jak skalpel zębami wgryzł mi się w szyję niedaleko lewego ucha. Moje ciało przeszedł silny dreszcz, i wrzasnęłam z bólu. Był to krzyk mrożący krew w żyłach. Czułam że tracę siły. Wszystko dookoła widziałam jak przez mgłę. Zobaczyłam jak jakiś inny wampir rzuca się na mojego napastnika. Skąd pewność że to wampiry? Wszystko na to wskazywało. Tracę oddech. Nagle pojawia się ból w okolicach gardła. To nowo przybyły wampir rzucił się w moją stronę. Moje serce przestaje bić. Widzę tarcze księżyca. Jest pełnia. To ostatnia rzecz jaką zobaczyłam...





Mam nadzieję że podobał Wam się prolog mojej "książki" ... Piszcie w komentarzach jakie wrażenia na was wywarł xD